CZY DUSZA MOŻE CIERPIEĆ OD OGNIA PIEKIELNEGO?

Sam symbol ognia jest symbolem biblijnym. W kontekście piekła oznaczał on zawsze działanie niszczącego żywiołu. Stary Testament mówi o ogniu Bożego gniewu. „Bo Pan, Bóg wasz jest ogniem trawiącym. On jest Bogiem zazdrosnym” (Pwt 4, 24). Samo działanie Boga, który okazuje swój gniew, jest przedstawione z użyciem symbolu ognia: „Uniósł się dym z Jego nozdrzy, a z Jego ust – pochłaniający ogień: od niego zapaliły się węgle” (Ps 18, 9). Jeremiasz porównuje gniew Boga do ognia: „Inaczej gniew mój wybuchnie jak ogień, będzie płonął i nikt nie zdoła go zgasić z powodu waszych przewrotnych uczynków” (Jr 21, 12). W podobnym tonie wyraża się autor Księgi Powtórzonego Prawa: „Zapłonął żar mojego gniewu, co sięga do głębin szeolu, pożera ziemię z plonami, podwaliny gór zapala” (Pwt 32, 22). Apokalipsa mówi o człowieku potępionym, „katowanym ogniem” (Ap 14, 10).

Chrześcijaństwo od samego początku usiłowało opisać charakter piekła i doświadczenie człowieka znajdującego się w nim, zdając sobie sprawę z powagi wypowiedzi mówiących o możliwości potępienia. Sam element ognia pojawia się w opisach piekła bardzo wcześnie. Jednym z najstarszych tekstów traktujących o piekle właśnie w kontekście ognia jest Apokalipsa Piotra, zredagowana pomiędzy 125 a 150 rokiem. Mówi ona o „kataraktach ognia” otwartych dla tych, którzy „wyparli się wiary i Boga” – „(…) morze stanie się ogniem pod niebem, ogniem okrutnym, który nie gaśnie, a który wypłynie na sąd gniewu” (5). Mówiąc o miejscu potępienia Apokalipsa Piotra wskazuje na dół wypełniony niesprawiedliwymi; „aniołowie będą go strzec, a wewnątrz zapalą ogień kary” (7).

Odtąd element ognia w opisach kar piekielnych będzie obecny dość często. Począwszy od Apokalipsy Piotra literatura chrześcijańska coraz bardziej oddala się od bardzo wstrzemięźliwych – pod tym względem – tekstów Nowego Testamentu. Stopniowo coraz większą rolę zaczyna odgrywać swoista fantastyka, także o pochodzeniu ludowym, która wydaje się prześcigać w planowaniu okrutnych scenariuszy dla tych, którzy umierają w oddaleniu od Boga. Taką wizję piekła, która oznacza jednocześnie wieczność kary i udział w niej prawdziwego ognia, reprezentuje zdecydowana większość Ojców Kościoła.

Ale już w epoce Ojców spotykamy i inne rozumienie ognia piekielnego. Myślę tu o alegorii. Klemens Aleksandryjski (II/III w.) mówi o ogniu w sensie wyrzutów sumienia, dręczących potępionych. Taka wizja ognia nie ma nic wspólnego z ogniem rozumianym w sensie materialnym. Związany jest on przede wszystkim z wymiarem wewnętrznym człowieka, a nie ze sferą ciała. Święty Ambroży (IV w.) naucza w tym kontekście o wyrzutach sumienia człowieka. Podobnego zdania są inni współcześni mu Ojcowie. Przeważa jednak nurt traktujący ogień piekła w sposób dosłowny. Linia ta zostaje utwierdzona przez Jana Chryzostoma i Augustyna. Ten ostatni wchodzi w dyskusję nad sposobem odczuwania ognia w piekle. Ogień – według niego – posiada charakter materialny, ale nie niszczy ciał (por. O państwie Bożym 21, 9). Narastające z czasem, bogate i barwne, ludowe wyobrażenia dotyczące pieklą stają się elementami teologicznego opisu. Analizowane są szczegółowo, oprócz – rzecz jasna – samego ognia, pojęcia, takie jak robactwo, mrok, zgrzytanie zębami. Do opisu piekła wkrada się teologiczna precyzja, która coraz bardziej charakteryzuje teologię Zachodu. Średniowiecze rozpęta swoiste „piekło nad piekłem”.

Pytanie o piekło związane ze stanem człowieka po śmierci, który, będąc stanem przed ostatecznym Zmartwychwstaniem, nie jest w pełni związany z życiem w materialnym ciele, jest pytaniem, które zakłada fizyczny charakter kary ognia. Dzisiaj teologia nie interpretuje piekła w ten sposób.

Przede wszystkim trzeba podkreślić, że odeszliśmy już od rozumienia piekła w kategoriach pewnego wymiaru lub scenariusza „przygotowanego” przez Boga z góry. Piekło nie jest w tym rozumieniu niczym zaplanowanym; nie jest elementem Bożego porządku świata, który to element od początku stanowiłby jedną całość wraz z pozostałymi wymiarami stworzenia. Piekło nie jest także miejscem, w którym Bóg „organizuje” człowiekowi różne wymyślne kary, podobnie jak niebo nie jest miejscem, gdzie Bóg dostarcza człowiekowi „atrakcji”. Piekło jest stanem. Śmierć to spotkanie z Bogiem, którego kiedyś wszyscy zobaczymy. Dokonamy wówczas weryfikacji własnej osoby z tym, do czego dążyliśmy. W tym kontekście piekło jest poczuciem skrajnego i definitywnego rozminięcia się z drogą proponowaną przez Boga. Człowiek, zobaczywszy Boga, zdaje sobie sprawę, że nie jest w stanie żyć we wspólnocie z Nim. Piekło jest więc poczuciem klęski, której przyczyną jest sam człowiek. Dramat piekła polega na zdaniu sobie sprawy z nieodwracalnej sytuacji, która jest jednocześnie konsekwencją świadomego i wolnego wyboru człowieka.

Trudno o większy dramat. Trudno też o większy ból. I właśnie ból jest tym elementem, który łączy dzisiejsze rozumienie piekła z jego barwnymi opisami z przeszłości. Jeżeli przez wieki dominującym elementem w opisie pieklą był ogień, to jeden wymiar takiego stanu – wymiar bólu można z powodzeniem przenieść do dzisiejszego rozumienia piekła. Jest to oczywiście ból wewnętrzny. Dramat piekła jest bolesny. I dlatego nie ma znaczenia, czy człowiek znajduje się bezpośrednio po śmierci, czy też mowa o sytuacji po Zmartwychwstaniu. Po śmierci mamy do czynienia z człowiekiem i ten konkretny człowiek może w pełni doświadczyć tragicznych konsekwencji swoich wyborów. To jednak stan wewnętrzny człowieka, a nie kara pozytywna, „nałożona” z zewnątrz. Bóg nie byłby w stanie skazać kogokolwiek na potępienie, tak jak nie jest w stanie nie szanować wolności człowieka, którą go kiedyś obdarzył.